Rano- zimno, ale za to parno. Po południu- gorąco, ponad 26°C i nadal parno. Teraz- zbliża się burza, pada deszcz i nadal parno.
Oto pogoda, z dnia dzisiejszego w moim mieście. Teraz, jak się spojrzy w okno, to nawet nieba nie widać.
Uch... Nienawidzę takiej pogody ;w; W sumie kto lubi? Dżdżownice. Suchar pierwsza klasa, pfff ;w;
Dobra, mniejsza.
Tak wgl, to witajcie.
Jak część z Was być może zauważyła, zrobiłam nowy wygląd bloga. Głównie chodziło mi o nagłówek, bo poprzedni nie był jakiś wyjątkowy. A ten... no cóż, pierwszy raz robiłam przezroczysty nagłówek i myślę, że mi wyszło. Teraz tak dziewczęca, akurat na wiosnę. I tak na lato zmienię, czyli tak za miesiąc :') Ale jak będzie wyglądał wtedy blog, to nie powiem B)
***
Nie wiem, jak Wy, ale ja mam już DOŚĆ szkoły.
Wstawanie o 6:30, pół godziny na wyszykowanie się i o 7 (lub trochę po) jedzie się do szkoły. Korków na szczęście nie ma, co jest dużym plusem. O jakiejś 7:20 jestem pod blokiem przyjaciółki. 20 minut schodzi nam na przejście z jej domu do szkoły (bo, można powiedzieć, że ja mieszkam na drugim końcu miasta od szkoły, a prawie większość klasy [i szkoły] mieszka na osiedlu, na którym jest szkoła [masło maślane]) *kurde, grzmi... i to dosyć bardzo...*. Więc o około 7:40 w szkole jesteśmy, później 20 minut czekania, aż nauczyciel przyjdzie (bo nie możemy sami [w sensie cała klasa] przychodzić pod klasę) (tak jest tylko w przypadku, gdy mamy na 8). A później lekcje.
Angielski- poznawanie czasu "will" (dla niektórych zdziwionych: tak, dopiero). Lekcję prowdziła moja przyjaciółka, która zadała całą stronę do odrobienia ._.
*sprawdza na planie, która lekcja następna*
Polski- dyktando (łatwiutkie :')), a później Dekalog św. Franciszka (czyt. kolejny, nudny temst w podręczniku). Oczywiście ja sobie co innego czytałam i trochę mazałam na kartce koleżanki z ławki.
Matma- robienie zadań z podręcznika do I gimnazjum (tak nas teraz kształco T^T). Nic ciekawego...
Wf- krótka rozgrzewka, a następnie zbijak. Było klasa na klasę (dziewczyny mają na innej sali wf, a chłopaki na innej [w tym samym czasie] i mamy z drugą klasą [6c], również podzieloną na pół). W pierwszej "rundzie" wygrałyśmy (6 lat praktyki, oł jeaaa), a później remis.
Wychowawcza- gadanie pani o wycieczkach (miała być najpierw do Warszawy, później do Chorzowa, a jeszcze później do Krakowa. W końcu mamy pojechać gdzieś w okolicy, a pod koniec roku na basen). No i przy okazji się lekcje z matmy odrobiło (czyt. przepisało). Później chłopaki włączyli filmiki z YT.
Historia- na histrze poprawiałam spr. z II wojny światowej (dostałam 3), z tym że po części pomagała mi koleżanka (patrzyła do podręcznika). Jakoś może będzie, najbardziej odpowiadałaby mi 5 (na 6 nie liczę, nie zrobiłam wszystkiego), bo tak to miałabym 5.
Religia- na religii mnie nie było (i dobrze, bo ksiądz miał mnie pytać), bo pomagałyśmy wychowawczyni w pisaniu kartek na wywiadówkę.
No i kończenie o 14:30, o 14:53 autobus, przejechanie kilku przystanków, przesiadka, przejście do następnego przystanku i jechanie autobusem (o 15:25 był). Później wyjście z psem i... wreszcie w domu...
***
Teraz pokażę Wam mój ostatnio narysowany rysunek.